W ciągu ostatnich lat media opanował temat reżimu w Korei Północnej. Nic dziwnego więc, że również rynek wydawniczy pragnął nadążyć za rosnącą popularnością tego odległego i owianego tajemnicą kraju. Stopniowo w księgarniach zaczęły pojawiać się liczne pozycje o tej tematyce, które w większości przedstawiały Koreę Północną słowami uchodźców, wrogów rodu rządzącego czy działaczy politycznych. Książka „Dwa lata w Phenianie” jest więc swego rodzaju ewenementem, ukazując kraj Kim Ir Sena z perspektywy małego dziecka. Ta zaskakująca zmiana punktu widzenia sprawia, że wspomnienia autora nabierają szczególnego znaczenia w zestawieniu z szokującymi doniesieniami na temat Korei Północnej, w których tak lubują się europejskie wydawnictwa.
Artur Nowaczewski posiadł niezwykłą umiejętność ukazywania faktów bez szczególnego rozdmuchania emocji. Wszystkie niemalże wydarzenia związane z jego pobytem w Korei Północnej we wczesnym dzieciństwie pozostawiają zaledwie uczucie niepokoju, co tylko wzmaga ciekawość czytelnika. Można było przypuszczać, że autor pokusi się o pewną dramatyzację swoich wspomnień, bazując nie tylko na własnych przemyśleniach, ale także na gustach przeciętnego odbiorcy literatury poświęconej reżimowi Kimów. Zabrzmi to dziwnie, ale opowieści Nowaczewskiego przywodzą mi na myśl książki o Ani z Zielonego Wzgórza czy historyjki o Mikołajku. Nie, nie przesłyszeliście się. Tak właśnie kreowany jest świat małego Artura – przy użyciu mieszanki smutnych „komunistycznych” barw i nieograniczonej dziecięcej wyobraźni. Bohater nadal musi uczyć się „ruskiego”, nadal ma ochotę na psoty czy przekomarza się z rodzicami, mimo że znajduje się na terenie jednego z najgroźniejszych krajów świata. Chłopiec na każdym kroku podkreśla fakty, które bardziej dojrzała osoba z pewnością by przeoczyła. Mimo że autor spisał swoje wspomnienia wiele lat po odbyciu tej niezwykłej podróży, z tekstu nadal bije dziecięca niewinność i prostota myśli. To chyba najbardziej charakterystyczna cecha tej pozycji, która niezmiennie wprawia czytelnika w poruszenie.
Warto także podkreślić, że w „Dwóch latach w Phenianie” znajdują się liczne informacje dotyczące funkcjonowania społeczeństwa północnokoreańskiego, kultywowania tradycji reżimowych czy geografii Korei Północnej. Jeśli nie przekonują was wyblakłe już nieco historyjki z życia codziennego małego chłopca, po książkę tę warto sięgnąć dla samego wglądu w realia tego wyjątkowego miejsca.
„Dwa lata w Phenianie” są pozycją ważną – zdaje się, że przede wszystkim dla samego autora. W wielu momentach można odnieść wrażenie, że Nowaczewski rozlicza się w pewien sposób ze swoją przeszłością, która – tak niezwykła – stanowi dla niego podstawę dla dzisiejszego życia. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli przeczytać kolejną książkę tego nieszablonowego pisarza. Może powrót do Korei Północnej?